Już od dłuższego czasu panuje moda - bo inaczej tego nie da się nazwać, na zdrową, fit dietę. Kobiety masowo zachwalają zalety zdrowego odżywiania, wszelkie korzyści jakie z niego płyną, na każdym kroku jesteśmy bombardowane zielonymi sokami, smoothie, zdrowymi placuszkami i wieloma innymi fit przepisami. Tak to teraz jest trendy i jeżeli chcesz żeby ktoś polubił twoje zdjęcie na fejsie czy insta musisz pokazać coś co aktualnie jest w trendach jeżeli nie masz takich zdjęć to nie licz na popularność.
Ja nie mówię, że to jest złe, wręcz przeciwnie to super sprawa i oby entuzjastów zdrowego trybu życia było więcej. Wiecie takich prawdziwych a nie tylko instagramowiczów.
Tylko mam nieodparte wrażenie, że 90 % tych wszystkich ludzi, którzy deklarują zdrową dietę, robi to tylko, żeby nie odróżniać się od pozostałych i zdrowe przekąski pokazywane na Instagramie żyją tylko na "insta" a tak naprawdę, w życiu codziennym nasza dieta jest nieco inna.
Opowiem Wam pewną historię. Pochodzę z domu w którym zawsze, codziennie jest pełen dwudaniowy obiad, a w niedzielę zawsze na stół "wjeżdża" rosół - ze schabowym bywa różnie, bo nie posiada on wielkiego poklasku wśród moich najbliższych ( no może oprócz mojej młodszej siostry, która generalnie swoją dietę gdyby mogła wypełniła kotletami), ale rosół być musi. Powiem Wam szczerze, że przez jakiś czas taka niedzielna monotonia zaczęła mi przeszkadzać i słuchając koleżanek, które opowiadały w szkole w poniedziałek o rodzinnych wyjazdach i obiadowych grzeszkach w postaci pizzy czy najsłynniejszej świecącej literki M, tęskniłam za innym, nieszablonowym obiadem. Nie twierdzę, że rosół jest najzdrowszym daniem ale takim najgorszym też nie jest, jeżeli do jego wykonania użyjemy pewnego mięsa i świeżych zdrowych warzyw z własnej hodowli to nikt nam nie zarzuci, że jemy niewłaściwie.
Teraz gdy na te młodzieńcze rozterki i niespełnione kulinarne, niedzielne tęsknoto - wspomnienia to aż chce mi się płakać ze śmiechu. Pewne rzeczy doceniamy po określonym albo bliżej nieokreślonym czasie i teraz z perspektywy czasu widzę, że zdrowe jedzenie w moim domu było od zawsze. Moja rodzina zawsze dbała o to żeby to co ląduje na talerzu, było smaczne i zdrowe. Po latach doceniam ciężką pracę mojej kochanej babci, która dzielnie i nierzadko w pocie czoła plewiła grządki z marchewkami czy podlewała truskawki rano i wieczorem, żeby potem bez obaw każdy z domowników mógł jeść owoce prosto z krzaczka i wiecie co, tak jest do dzisiejszego dnia.
Wiem, że nie każdy może sobie pozwolić na taki luksus ale ja i moje dwie siostry mamy takie szczęście. Powiem Wam więcej, pochodzę ze wsi albo jak kto woli - bo tak ładniej brzmi "z małej miejscowości" - i zawsze doceniałam, że miałam dostęp do zdrowych sezonowych owoców, że jadłam ten przysłowiowy i przykładowy rosół z kurczaka, który naprawdę miał bezstresowe życie i super dietę i żadne mięso ze sklepu nie będzie nigdy tak pachniało i smakowało jak to prawdziwe babcine :) Teraz wszystko jest eco i bio ludzie dążą do jedzenie nieprzetworzonego bo wreszcie dostrzegli, że ślepe podążanie za fast-foodami nie prowadzi do niczego dobrego. Podobne zdanie mam na temat picia pepsi czy coli - chociaż dla mnie to to samo, butelki różni jedynie etykieta. Jak można pozwalać pić dzieciom słodzone, gazowane nafaszerowane nie wiadomo czym napoje ?
Ponownie gdy byłam małym dzieckiem od czasu do czasu w formie wyróżnienia jedynym kuszącym napojem była oranżada i tego nikt nam nie odmawiał. Mała szklana buteleczka smakuje do tej pory w mojej głowie a dźwięk pękających bąbelków po zerwaniu kapsla dźwięczy mi po dziś dzień w uszach :)
Oprócz najpyszniejszego napoju w moim mniemaniu oczywiście, miałyśmy wpojone, że najzdrowsza dla nas jest zwykła, czysta woda czy kompot ugotowany przez mamę ale te smaki już nie powrócą, pozostały mi jedynie wspomnienia. Chociaż wszystko jest do odtworzenia w kuchni i uwielbiam gotować, to zawsze mam wrażenie, że potrawy z przeszłości były dużo smaczniejsze niż te które wychodzą spod mojej ręki - chociaż znam wielu entuzjastów mojej kuchni..
Zostałam nauczona zdrowego trybu życia od maleńkości i szczerze śmieszą mnie te coraz bardziej wymyślne dania z instagrama. Nie twierdzę, że moja dieta jest idealna bo jeszcze wiele nawyków muszę się pozbyć ale takiego tzw. czystego jedzenia, eat clean jestem nauczona i to co mam w głowie bardzo ułatwia mi mądry styl i sposób życia. W rozsądny i wyważony sposób wdrażam zmiany w mojej kuchni i uczę też tego mojego męża i wierzę, że w przyszłości nasze dzieci będą wybierać zdrowe jedzenie a nie amerykańskie, przetworzone nie wiadomo co.
Ja sama popełniam dietetyczne błędy chociażby na przykładzie mojej ulubionej niezdrowej przekąski jaką są chipsy i tak walczę z tym ale kochane jesteśmy tylko ludźmi i wychodzę, z założenia, że jeżeli raz na jakoś czas skuszę się na słoną przekąskę to nie spowoduje to ogromnego spustoszenia w organizmie.
Mam nadzieję, że odbierzecie moje przemyślenia pozytywnie, nie miałam na celu urażenia kogokolwiek, tylko chciałam Wam opowiedzieć co sądzę o tym zawartym w tytule zielonym soku- którego osobiście jestem ogromną fanką i wiecie co mój mąż zaczyna "dogadywać" się z jarmużem w tej kwestii, co uważam za osobisty ogromny sukces. Zostając przy " grin dźusie" idę myć zieleninę właśnie do niego.
I zupełnie na koniec kobiety walczmy o to, co jedzą nasi bliscy, za wszelką cenę dbajmy by w naszym domu gościły owoce, warzywa i inne produkty spożywcze najwyższej jakości, tak wiem to sporo kosztuje ale w przyszłości zaprocentuje i będziemy cieszyć się świetnym zdrowiem i kondycją.
Jedzmy mądrze i zdrowo, Amen ! :)
kiedys nie bylo takije mody a ludzie byli szczuplejsi:)
OdpowiedzUsuńkiedyś wszystko było inne, żyło się inaczej :) Pozdrawiam
Usuń