Częst zaglądam do

czwartek, 5 maja 2016

Ulubione pomadki w kwietniu



Na co dzień do pracy nie robię super, pełnego makijażu, jedynym mocniejszym akcentem którego nie mogę sobie odpuścić są mocne usta. Mocne nie mocne ale intensywne, kolorowe i wesołe. W kwietniu namiętnie używałam naprzemiennie pięciu pomadek, niby podobnych kolorystycznie ale jednak różnych.

Ostrzegam i uprzedzam przed aplikacją którejkolwiek z tych pomadek zróbcie peeling ust, niby oczywista sprawa ale warto o tym pamiętać.

Od lewej Vipera, Barry M, Sleek, Wet n Wild, Catrice
Od lewej Vipera Cream Color nr 25, najciemniejsza, najbardziej mroczna, naturalna ale niebanalna. Konsystencja mocno kremowa, intensywna bardzo trwała. Odżywia usta i nie wysusza ich. Niestety po paru godzinach kolor delikatnie blednie i jeśli nie wypeelingujemy wcześniej naskórka efekt spiętych, wysuszonych optycznie, nieestetycznego wgryzienia w skórę murowany. Jest to jeden ze spokojniejszych kolorów jakie posiadam w swojej kolekcji.

Od lewej Vipera, Barry M, Sleek, Wet n Wild, Catrice
Barry M nr 153 Pink Ribbon, intensywny róż, dosyc jasny, czysty bardzo trwały, możemy stopniować sobie kolor nasycenia, wykończenie ma matowe. Najlepiej nakładać ja pędzelkiem to zapewni nam dłuższą trwałość i perfekcyjne wypełnienie ust. Lubię ja za całokształt. Małe zgrabne opakowanie, idealne do torebki, co ważne zmieści się naprawdę w każdej.




Sleek 779 Heartbreaker, malinowo - czerwony odcień, zdecydowanie cieplejszy niż ten z Barry M. Mocno napigmentowana, trzyma się na ustach cały dzień, przetrwała niejedną imprezę. Aplikowana z głową w niewielkiej ilości wygląda bardzo subtelnie i delikatnie. Jeżeli zależy Wam na mocnym, konkretnym efekcie dołóżcie kolejną warstwę. Zdecydowanie wykończenie mocno matowe, może przesuszyć usta. Uwaga ! Pomadka przyciąga spojrzenia, nie tylko męskie i powoduje, że nie przejdziecie niezauważone ale to akurat jest plusem.


Tutaj doskonale widać wykończenia pomadek, w większości są mocno matowe i kremowe oprócz tej ostatniej
Wet n wild E903C Just Peachy. Brzoskwiniowy róż, delikatny ale z pazurem. Ładnie komponuje się z dziennym makijażem, gorzej jest z jej  trwałością. Dopóki nie zjemy czegoś szminka trzyma się naprawdę fajnie z czasem delikatnie się wchłania, ale robi to bardzo naturalnie. Wiadomo, że nie przetrwa jakiegoś bankietu, wesela na którym dużo jemy ale wygląda bardzo przyzwoicie maksymalnie przez dwie godziny od nałożenia.



Na koniec prawie nudziak z Catrice 070 What's AP-ricot? Luminous najdelikatniejsza pomadka, miękka, bardzo kremowa, z delikatnym połyskiem i mokrą konsystencją. Wszystko jest super oprócz trwałości, która jest wręcz zerowa :) Zamiast pomadki nawilżającej używam tej, delikatnie barwi usta, mocno nawilża, na co dzień sprawdza się idealnie. Produkt mimo to jest godny polecenia, bez problemu można aplikować ją bez lusterka. Lubię jej używać jak nie mam pomysłu co innego nałożyć.


 Najpiękniej każda  tych szminek będzie wyglądała na lekko muśniętej skórze słońcem. Wiosno bądź słoneczna i pozwól mi się troszkę opalić, bo latem  praktycznie nie używam kolorowych pomadek. Ta pora roku to dla mnie ostatni dzwonek na eksperymentowanie z kolorami.

2 komentarze:

  1. Ta trzecia najbardziej przypadła mi do gustu :)
    Pozdrawiam serdecznie, Juliet Monroe KLIK :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Sleek jest świetny ale tylko dla odważnych haha bardzo ją polecam

    OdpowiedzUsuń